niedziela, 1 lipca 2018

Przedpremierowo: "Historia pewnej dziewczyny" Sara Zarr

Przeszłość może okazać się Twoim największym wrogiem

Pacifica w stanie Kalifornia. Na restauracyjnym parkingu ojciec nakrywa swoją trzynastoletnią córkę i jej starszego chłopaka w jednoznacznej sytuacji. Nie potrzeba wiele czasu, by o tym wydarzeniu dowiedziała się cała okolica. Dziewczynie szybko przypięto łatkę, której nie może się pozbyć mimo upływu kolejnych lat, a od nieprzychylnych spojrzeń nie jest wolna nawet we własnym domu. Czeka ją trudna walka o zmianę osądu na jej temat i szansę na wyrwanie się z upokarzającej roli miejscowej puszczalskiej.

Powieść nominowana do Nagrody Lincolna, znalazła się też wśród finalistów National Book Award. W 2017 roku ukazał się film telewizyjny, będący reżyserskim debiutem Kyry Sedgwick. W roli głównej Sosie Bacon znana m.in. z serialu "13 powodów" (Netlix) i "Tu i teraz" (HBO).




Miałam bardzo duże oczekiwania względem tej książki i być może okazały się one zbyt duże. Spodziewałam się historii podobnej do "13 powodów", których jestem miłośniczką. Oczekiwałam, że główna bohaterka, Deanna Lambert, okaże swoją siłę psychiczną i da młodzieży przykład, jak można poradzić sobie nawet z najtrudniejszymi problemami stojącymi na naszej drodze do szczęśliwego życia. Co poszło nie tak?


Po pierwsze, chyba nikt nie ma wątpliwości, że "Historia pewnej dziewczyny" jest książką kierowaną głównie do młodzieży, szczególnie tej części, która boryka się z różnymi problemami. Takie pozycje powstają po to, aby nauczyć młodych ludzi, jak radzić sobie z problemami bez sięgania po radykalne środki... Jednak odniosłam wrażenie, że "Historia pewnej dziewczyny" napisana jest tak zawile, że młodszy czytelnik, nieoczytany, nie będzie w stanie wyłapać sensu tej powieści... Ja sama miałam drobne kłopoty ze znalezieniem przekazu, drugiego dna, wymowy całego tego utworu. Przy czym zaznaczę, że nie mam na myśli stylu pisania autorki, a raczej sposób przedstawienia tej opowieści. Bohaterowie momentami zachowują się całkowicie irracjonalnie, nie potrafią uzasadnić swojego zachowania i, moim zdaniem, nawet nie da się znaleźć odpowiedniego usprawiedliwienia tych osób. W czasie czytania sami zobaczycie, o czym mówię...


Z nawiązaniem do "13 powodów" wspomnę jeszcze o tym, że osądzanie, czy Hannah Baker sama była sobie winna jest tematem kontrowersyjnym i odpowiednim do dyskusji. Natomiast wina Deanny Lambert jest, moim zdaniem, oczywista. Być może źle zrozumiałam opisy przemyśleń Deanny, bo kompletnie nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, jaka została w tej książce przedstawiona. Byłoby to dla mnie bardziej wiarygodne, gdyby Deanna w chwili uprawiania miłości miała przynajmniej 15-16 lat. Jednak 13 lat to w tym przypadku gruba przesada i nie mogę uwierzyć w to, żeby dziewczyna w tym wieku nie potrafiła odmówić, nie spanikowała itp. Deanna od początku do końca nigdy nie była pewna swoich wyborów, zawsze widziała w czymś przeszkodę, nie miała oczekiwań, nie potrafiła przewidzieć konsekwencji, czym w moich oczach nie zyskała sympatii... Niestety, przy Deannie Lambert moja empatyczna strona pozostała uśpiona.


To, co jest dobre w tej książce, to pokazanie, że choćby się waliło i paliło, nie trzeba od razu myśleć o samobójstwie. Deanna, mimo wszystko, żyje, chodzi do szkoły, podejmuje pracę, po prostu się trzyma. Wymowa tej powieści, o której już wspominałam, również jest bardzo dobra. Po prostu mogłaby być nieco jaśniejsza, bardziej zrozumiała i widoczna, dla tych, którzy nie wyłapią wszystkiego od razu. Prawda jest taka, że morał tej historii brzmi "Rób co chcesz, końca patrz". Główna bohaterka nie myśli o konsekwencjach swojego postępowania, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Jeżeli ktoś nie potrafi przewidzieć skutków swojej decyzji, to lepiej, żeby pozostał bierny... "Historia pewnej dziewczyny" pokazuje, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje zachowanie i musimy liczyć się ze wszystkimi ewentualnymi skutkami. "Jak cię widzą, tak cię piszą"... Nie trzeba koniecznie robić wszystkiego "pod publiczkę", żeby tylko ludzie nie mówili o Tobie źle - nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Ale jednak warto pomyśleć o konsekwencjach swojego zachowania, bez względu na to, ile mamy lat. To jest właściwa wymowa tej powieści, która została ukryta gdzieś pomiędzy nielogicznymi wyborami bohaterów a opisami przeżyć wewnętrznych Deanny.


Rzadko piszę tak długie recenzje, jednak chciałam być dobrze zrozumiana. Ostatecznie, mogę polecić tę książkę, jednak z podkreśleniem tego, że w tę historię trzeba się wczytać, aby wydobyć z niej to, co najlepsze. "Historia pewnej dziewczyny" nie bez powodu dostała się do grona finalistów National Book Award. Spróbujcie sami rozgryźć postać Deanny. Może Wam się to uda...


PREMIERA 18 LIPCA



 Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu:

4 komentarze:

  1. Jeszcze się zastanowię, czy przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkrótce po nią sięgnę i choć również mam wysokie oczekiwania, mam nadzieję, że mi się spodoba! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam ogromna ochotę na tę ksiązkę, kurcze, czytałam jej opis wcześniej, ale w sumie dopiero teraz dopatrzyłam się że bohaterka miała 13 lat gdy uprawiała seks... no przesada, faktycznie. no cóż, zobaczymy jak ja odbiorę tę powieśc gdy w końcu ją przeczytam... kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja odebrałam ją zupełnie inaczej. Przekaz zawarty w książce był dla mnie całkiem jasny i nie musiałam doszukiwać się ukrytych sensów. Za to zachowanie bohaterów wyjątkowo dobrze potrafiłam zrozumieć, co rzadko zdarza mi się w książkach. Co do winy Deanny… myślę, że nie o nią tu chodzi, a raczej o fakt, że z niewielkiego incydentu, który dotyczył tylko dziewczyny i Tommy'ego, powstała cała siatka plotek i zawiści. Z jakiegoś powodu postać Deanny zrozumiałam nadzwyczaj dobrze :)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń