Dzień dobry!
Czas na całkiem przyjemny romans ;)
Szesnastoletnia Babi, dziewczyna, z tak zwanego dobrego domu, świetna uczennica i przykładna córka, na skutek pogmatwanego splotu przypadków, poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z ćwiczeń na siłowni, wyścigów na motorze i bezsensownych bijatyk. Mimo krańcowo różnych charakterów i sprzeciwu apodyktycznej matki Babi, zakochują się w sobie bez pamięci.
Pod wpływem tej miłości, która oczywiście nie ma szans na przetrwanie, zmieniają się oboje. Babi otwiera się na świat, dojrzewa, a Step staje się bardziej refleksyjny, łagodniejszy.
Do przeczytania tej książki zachęciła mnie przede wszystkim jej ogromna popularność. Ta książka była wszechobecna i szczyciła się mnóstwem pozytywnych opinii. Chociaż rzadko kiedy czytam romanse, tym razem zrobiłam wyjątek ;)
Bohaterowie bardzo mi się podobają. Zwłaszcza zmiany emocjonalne głównych bohaterów, które przebiegają w trakcie akcji, są godne uwagi. Babi i Step zmienili się jak nigdy dotąd. To normalne, że człowiek zmienia się pod wpływem przeróżnych czynników, ale w końcu zostało to prawidłowo ukazane przez autora. Babi stała się odważniejsza, a Step bardziej uczuciowy.
Cała historia jest świetnie opowiedziana. Spotkałam się z opiniami, że jest to bajeczka, bo w prawdziwym życiu nie ma takich sytuacji. Rozczaruję Was – są. To, że młody człowiek zakochuje się bez pamięci i pojawiają się problemy oraz sytuacje, z którymi wcześniej nie miał do czynienia, jest jak najbardziej w granicach normalności. Także nie rozumiem tego problemu „bajeczki”.
Kolejną mocną stroną książki są emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Aż ciepło wypełnia czytelnika od środka! ;) Na szczęście autor nie stworzył miłosnej opowiastki, po której czytelnik ma ochotę zjeść coś gorzkiego, bo się przesłodził… „Trzy metry nad niebem”, poza uczuciem między Babi i Stepem, posiada jeszcze kilka ciekawych relacji. Znajdziemy tu postacie Pollo, Katiny, Rafaelli i wiele innych, które barwią całość. Warto poświęcić trochę uwagi tym relacjom, bo to właśnie one są powodem wszystkich problemów poruszonych w książce.
W sumie to nie mam żadnych uwag. No może jedną… Nie kupujcie wersji kieszonkowej. Czyta się ją po prostu strasznie ;/
Co do filmu – świetnie zrobiony! Książka jest włoskiego autora, a film jest hiszpański. Niektóre rzeczy nie zgadzają się z książką, ale nie popadajmy w paranoję… Reżyser miał prawo zrobić coś po swojemu albo po prostu się pomylić. Nie są to kardynalne błędy.
Polecam najpierw przeczytać książkę, a dopiero potem obejrzeć film ;)
A tymczasem czekam na odpowiedź od mojej wymiankowej osoby i zabieram się za robienie paczki! ^.^
Miłego weekendu! ;)
Film uwielbiam, widziałam go już kilka razy, ale niestety książki nie mogłam przeżyć- czytałam ją wręcz na siłę i pozostawiła po sobie nieciekawe wspomnienia :/
OdpowiedzUsuńJa też już kilkakrotnie oglądałam ten film *.*
UsuńCzytałam książkę, była super! Bardzo mnie wciągnęła Potem obejrzałam film i bez wątpliwości stwierdziłam, że jak zwykle to, co pisane, było lepsze :P.
OdpowiedzUsuńTeż wolę papierowe wersje ;)
UsuńLubię takie emocjonalne książki. Cieszę się również, że autor nie przesłodził.
OdpowiedzUsuńNic tylko muszę sięgnąć po tę powieść, a potem obejrzeć ekranizacje :)
Serdecznie polecam! ;)
UsuńOglądałam film, który bardzo lubię, dlatego po książkę również muszę sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam dość słabe opinie o tej książce i ją sobie odpuściłam :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Julka z bloga karmeloweczytadla.blogspot.com
uwielbiam film, ale sądzę, że książka mogłaby zniszczyć mój obraz ;)
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu filmu książka nie zachwyci w tak dużym stopniu ;)
UsuńMasz rację ;)
Filmu nie oglądałam, książki nie czytałam. Jeśli będę miała możliwość postaram zapoznać się z tą pozycją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hm, może kiedyś przeczytam i/lub obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hon no Mushi
Film widziałam i bardzo mi się spodobał, jednak książka zupełnie mnie nie wciągnęła. Za to bardzo spodobała się mojej mamie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lunatyczka
Z całego serca nie lubię romansów dlatego z przykrością podziękuję ;) Zwłaszcza, że moja koleżanka potrafiła tak długo namawiać mnie do obejrzenia filmu, choć i tak tego nie zrobiłam :3 Ha!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Księgarz Cmentarny
Kocham romanse, ale Moccia mnie jakoś nie przekonał, zbyt to słodkie i takie ckliwe. Może inna jego książka mnie bardziej oczaruje :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam przeczytać "Tylko Ciebie chcę", ale nie dałam rady ;/
UsuńUwielbiam tę książkę Czytałam ją już całkiem dawno temu, ale dalej pamiętam że wywołała we mnie wiele emocji.
OdpowiedzUsuńSkoro jest tak przepełniona emocjami, to na pewno warto. Zapisuję tytuł. :-)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka tak bardzo tą książkę zachwalała, że aż mnie do niej zniechęciła :D
OdpowiedzUsuńSuper skonstruowana recenzja! Czy przeczytam książkę to się okaże; bo fabuła jest nieco przewidywalna, a takich książek z dobrą uczennicą i nad boyem, którzy się w sobie zakochują jest bez liku. Film podobno jest świetny więc może chęć jego obejrzenia zmusi mnie do sięgnięcia po tą lekturę...
OdpowiedzUsuńhttp://bookstvd.blogspot.com/
Film jest świetny, potwierdzam ;)
Usuń