Będę szczera - czytanie dzienników zawsze przychodziło mi z trudem. Być może dlatego, że kiedyś nie umiałam ich czytać. Dopiero na studiach uświadomiłam sobie, że nie wszystko muszę analizować od deski do deski, a już zwłaszcza w dziennikach, których raczej nie czyta się ciągiem, za jednym podejściem. Dziennik nie jest powieścią i trzeba mieć tego świadomość. Ostatnio sięgam po książki z półki "dokumentu osobistego", bo zaczęła mnie fascynować relacja autora ze swoim własnym dziennikiem. Tyrmand opisał tę relację tymi słowami:
Gdy wychodziłem z domu, przyszło mi ni stąd, ni zowąd na
myśl, że to, co piszę w dzienniku, może mieć wartość nieprzemijającą. Może
nawet doniosłą. Już kiedyś o tym myślałem, lecz zdało mi się robieniem z siebie
samego balona. Dziennik to psychiczne odprężenie na prywatny użytek i to musi
wystarczyć. Dziś wydało mi się, że to, jeśli przetrwa i dotrze do drukarskiej
prasy – zostawi po mnie ślad. W związku z czym wynikł nowy problem: kto jest
tego adresatem? Po prostu Polacy i ludzie? Zbyt ryzykowne. Wolałbym za mych
czytelników tych, którzy przetrwają komunizm. Ale tych także, co jeszcze nie
zapomnieli jego trupiego ciężaru na grzbiecie i dławiącego uchwytu na szyi. To
idealna publiczność, bezbłędny odbiorca. Taki tylko nasłodzi się naprawdę tym,
co ja sam uważam w tym dzienniku za wartość – a mianowicie nieustępliwością.
Nie da się ukryć, że dziennik Tyrmanda jest popularnym tekstem - wznawiany przez Wydawnictwo MG, figurujący w spisie lektur dla studentów filologii polskiej... Dlaczego zatem warto po niego sięgnąć? W szkole stosunkowo niewiele czasu poświęcamy literaturze powojennej. Wiadomo, ogranicza nas przeładowany program i brak czasu. Jednak moim zdaniem realia powojennej Polski to ciekawa sprawa, a dzięki dziennikowi Tyrmanda mamy okazję poznać rodzimy kraj 1954 roku z perspektywy człowieka, który wówczas żył. Oczywiście, dziennik pokazuje tylko jedną stronę medalu, o czym świadczy fakt, że Tyrmand ciepło wypowiada się o Leninie. Jednak nie powinno to nikogo zniechęcać do lektury! Autor mówi o pisarzach, których nazwiska dziś są powszechnie znane, a którzy w 1954 roku dopiero debiutowali. Dla osób, które lubią literackie smaczki i mało znane ciekawostki, dziennik Tyrmanda to prawdziwa perełka.
Warto również zwrócić uwagę na to, że Tyrmand był pisarzem. Ten fakt ma ogromne znaczenie, ponieważ sam dziennik nie jest pozbawiony walorów estetycznych. Aż chciałoby się, żeby współcześnie pisane pamiętniki były prowadzone z taką dbałością o styl, bogate słownictwo, bardzo głębokie i osobiste przemyślenia... Dziennik Tyrmanda przedstawia ważny moment w historii Polski i polskiej literatury oraz przełom w życiu Tyrmanda (osobisty, indywidualny). Jeśli do tej pory nie sięgaliście po dzienniki, zdecydowanie powinniście to zmienić. A nie ma ku temu lepszej okazji niż wznowione wydanie w twardej oprawie od Wydawnictwa MG. Serdecznie polecam!
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Mam komu zaproponować lekturę tej publikacji.
OdpowiedzUsuń