piątek, 17 maja 2019

"Klub Domino" Allen Upward


Podczas nocnego przyjęcia w klubie o podejrzanej reputacji dochodzi do tajemniczej śmierci od nieznanej trucizny. Rozwiązanie zagadki staje się dla władz szczególnie ważne, bo na tym samym balu bawił się zagraniczny następca tronu. Przeprowadzenia śledztwa nie ułatwia fakt, że wszyscy goście przyjęcia mieli na sobie maski i kostiumy karnawałowe.

Policja zwraca się o pomoc do największego autorytetu w dziedzinie trucizn – Franka Tarletona i jego młodego asystenta – doktora Cassilisa. Z czasem na jaw wychodzą szczegóły, o których uczestnicy balu woleliby nie rozpowiadać. Okazuje się również, że ofiara wcale nie była taka niewinna, a sam Cassilis ma wiele tajemnic do ukrycia przed swoim pracodawcą.



Klub Domino rzeczywiście jest kryminałem, choć raczej odbiega od współczesnych książek z tego gatunku. Dlaczego? Allen Upward podaje czytelnikom winnego zbrodni już na samym początku! Co w takim razie może nas fascynować w kryminale, w którym wszystko wiadomo już od pierwszych stron? To pytanie towarzyszyły mi na początku lektury, jednak bardzo szybko przekonałam się (niepierwszy już raz), że w literaturze naprawdę wszystko jest możliwe... 

Całe śledztwo prowadzone jest przez detektywa, a w zasadzie przez profesjonalistę specjalizującego się w dziedzinie trucizn. Policja odgrywa tutaj rolę drugorzędną, co całej książce nadaje bardzo specyficzny klimacik grozy. Jeśli nie do końca rozumiecie, co mam na myśli, przypomnijcie sobie jakikolwiek utwór o Sherlocku Holmesie - tak, to właśnie to! Nie znajdziecie tu pościgów, krwawych zbrodni, psychopatów mordujących kogo tylko popadnie. Klub Domino to opowieść, której akcja toczy się w bardzo ekskluzywnej przestrzeni, a podejrzanymi są osoby z wyższych sfer. Sama zbrodnia została popełniona na balu, gdzie wszyscy goście mieli na sobie maski i kostiumy... 

Jak już wspomniałam, od początku wiemy, kto jest winny. Jednak z czasem okazuje się, że w intrygę zamieszanych jest o wiele więcej osób. Z czasem wszystko zaczyna się komplikować, a sam Frank Tarleton stanowi ciężki orzech do zgryzienia dla narratora powieści, tj. doktora Cassilisa. Od razu zaznaczę, że choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że cały zamysł jest bardzo podobny do Sherlocka Holmesa, są to tylko pozory. Zarówno Tarleton, jak i Cassilis znacznie różnią się od Sherlocka i Watsona. Moim zdaniem nawet nie ma sensu szukać podobieństw... 

Klub Domino zafascynuje te osoby, które lubią zagadki - po prostu. Choć fabuła poprowadzona jest w bardzo spokojny sposób - opiera się głównie na rozmowach z podejrzanymi oraz na wewnętrznych przemyśleniach bohaterów, to z pewnością nie powiewa nudą. Czytelnik jest w stanie stopniowo rozumieć i łączyć fakty, co daje nam możliwość głębszej analizy sytuacji i wyciągnięcia z lektury jeszcze więcej zabawy. Polecam tym, którzy lubią czasem wcielić się w rolę detektywa. :)


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:


1 komentarz:

  1. Ostatnio czytam kryminały,będę mieć na uwadze :)
    Pozdrawiam,
    Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń