sobota, 8 września 2018

Przedpremierowo: "Bez słowa" Rosie Walsh


Siedem idealnych dni. Potem on zniknął.

Gdy Sarah poznaje Eddiego, zapomina o całym świecie. Pragnie nacieszyć się każdą wspólną chwilą. Spędzają razem - jak zgodnie stwierdzają - najpiękniejszy tydzień w ich życiu. Aż nadchodzi nieuchronne rozstanie…

Obiecują sobie utrzymywać kontakt, zanim nie wymyślą planu na wspólne jutro. Lecz jedno z nich nie dotrzymuje słowa… Nie daje znaku życia. Przepada jak kamień w wodę…

Przyjaciele namawiają ją, by zapomniała o nim. Ale ona nie może. Wie, że coś się stało, że musi istnieć jakieś wytłumaczenie.





Dziś będzie recenzja o książce kobiecej, subtelnej, a jednocześnie wyciskającej łzy. O bohaterce, która nie poddaje się choćby nie wiem co i o trudnej przeszłości potrafiącej zniszczyć całe pozostałe życie... 

Sarah nie może i przede wszystkim nie chce uwierzyć, że Eddie zwyczajnie ją zignorował. Przecież świetnie się ze sobą czuli, wyznali sobie nawzajem uczucia i byli umówieni na kolejne spotkania! Co się stało?

Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po tej książce, ponieważ nie czytałam o niej zbyt wiele. Nie miałam nawet pewności, czy sięgam po romans, obyczajówkę czy jeszcze coś innego. Cokolwiek to jest, przyznać trzeba, że autorka świetnie się do tego zabrała! Literatura kobieca zazwyczaj pełna jest schematów, słabo wykreowanych bohaterów czy powiewów nudy... Dlatego rzadko sięgam po książki z tego gatunku. Jednak w tym przypadku jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ autorka próbuje unikać schematów jak ognia. Oczywiście, nie twierdzę, że nie da się przewidzieć zakończenia tej książki - nadal mówimy o obyczajówce, a nie o fantastyce, w której wszytko jest możliwe. Ale uważam, że jest to jedna z najlepszych książek w obrębie swojego gatunku.

To, co autorce udało się najlepiej, to stopniowanie napięcia. Coś, czego oczekiwałabym raczej po thrillerze czy horrorze, tutaj świetnie się sprawdziło. Najpierw rodzi się niepewność, potem smutek, strach i kolejne emocje, które następują po sobie w umiarkowanym tempie. Będą bohaterowie, których pokochacie oraz ci, których znienawidzicie. Jednak ta nienawiść nigdy nie będzie stuprocentowa, ponieważ autorka tak pokierowała losami bohaterów, że dla każdego znalazłoby się jakieś usprawiedliwienie - lepsze czy gorsze. Bez słowa to książka odpowiednia dla osób lubiących dyskutować o postawach poszczególnych bohaterów i rozmyślać nad ich wyborami. Przykładowo Eddie zawsze mówi, że każdy w swoim życiu ma wybór, więc łatwo być szczęśliwym. A jednak w jakiś sposób bohater ten rezygnuje ze swojego szczęścia, a ta fatalna decyzja dopiero później okaże się porażką w jego oczach. A więc kwestia wyboru nigdy nie jest taka prosta... 

Nie wierzę, że miłość powinna być jak wybuch. Nie musi być dramatyczna, wygłodniała, czy jak tam jeszcze idiotycznie opisują ją pisarze i muzycy.

Cytat ten doskonale oddaje ducha książki. Sarah i Eddie poznali się przypadkiem i spędzili ze sobą miłe chwile - tak po prostu. Miłość nie zawsze musi rodzić się w bólach, w trudnych czasach, z masą problemów itp. To uczucie też może być proste. Ale czy bohaterowie będą w stanie porzucić wszystkie przeszkody i tak po prostu być razem? Musicie się tego dowiedzieć sami. :)

Podsumowując, jestem na TAK! Można przy tej książce uronić łezkę lub nawet całe wiadro łez, w zależności, jak bardzo jesteście wrażliwi. Jest to książka, która spodoba się każdej kobiecie, ponieważ porusza sprawy bardzo nam bliskie. Która z nas nie była kiedyś zraniona przez mężczyznę? Choćby w latach młodości... Ile łez wtedy uroniłyśmy i ile przekleństw rzuciłyśmy w stronę tego mężczyzny czy nawet samych siebie? Naprawdę łatwo wczuć się w sytuację Sarah, co sprawia, że z miejsca ta bohaterka staje się nam bliska. Serdecznie polecam tę powieść wszystkim kobietom!


Premiera książki: 1 października 2018


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:

6 komentarzy:

  1. Czekam na tę książkę od wydawcy i już nie mogę doczekać się lektury. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie przeczytam tę książkę, opis i Twoja recenzja brzmią zachęcającą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... ciekawa recenzja.
    Z chęcią w wolnej chwili przeczytam:)
    Serdecznie pozdrawiam.
    https://nacpana-ksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamy bardzo podobne odczucia co do tej książki. Mi też się bardzo podobała. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli lektura jest jak najbardziej z sensem, tak jak o niej piszesz, to jestem zdecydowanie na tak. ;) Refleksja nad książką również nie zaszkodzi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń