środa, 11 lipca 2018

W końcu to zrobiłam!


Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkolonym zabójcą, jednym z najlepszych, ale popełniła fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą pracę w kopalni soli Endovier. Książę Dorian składa jej ofertę.

Celaena musi walczyć na śmierć i życie w turnieju o tytuł królewskiego zabójcy. Jeśli wygra – będzie wolna, jeśli przegra – jej wybawieniem będzie śmierć. Uczestnicy turnieju giną w tajemniczych okolicznościach.

Czy Celaena zdoła zdemaskować zabójcę zanim sama stanie się ofiarą?





Nadrabiam ostatnio czytelnicze zaległości. Zaczęłam od tych książek, których popularność nie słabnie praktycznie od samego dnia premiery. Taką książką jest m.in. Szklany tron, o którym dziś Wam opowiem.

Sarah J. Maas zyskała prawdziwą sławę, stała się królową młodzieżowego fantasy i szturmem podbiła polski rynek wydawniczy. W blogosferze i na booktubie występują nieliczne wyjątki, które twórczości Maas nie znają. Za mną jest seria o Dworach i pierwszy tom serii Szklany tron. Dziś opowiem Wam właśnie o nim. Zapraszam na recenzję! 

Główną bohaterką jest Celaena Sardothien - młodziutka zabójczyni, która niespodziewanie dostaje szansę od losu. Będzie musiała wiele poświęcić, aby zdobyć upragnioną wolność... Jednak ze względu na swoją tragiczną sytuację, nie stać jej na odmowę. Celaena przyjmuje propozycję znienawidzonego króla Adarlanu i staje do walki w turnieju, na śmierć i życie. 

Czytałam wiele recenzji Szklanego tronu i w większości z nich były zarzuty dotyczące samej postaci Celaeny. Czytelnikom przeszkadzały momenty, w których bohaterka okazywała słabość lub ciągoty do typowo kobiecych spraw typu piękne suknie, przystojni mężczyźni czy biżuteria. Jednak ja uważam, że autorka zrobiła to celowo i nie ma w tym nic złego! Przecież Celaena, owszem, jest zabójczynią, ale przede wszystkim kobietą! Sarah J. Maas nie pozbawiła jej ludzkiej strony, jej wrodzonej natury i instynktu. Celaena jest przede wszystkim człowiekiem, który może mieć słabszy dzień, różnego rodzaju dolegliwości zdrowotne czy ochotę na to, żeby zadbać o swój wygląd. Ten aspekt nie jest dla mnie błędem. 

Niezmiernie podoba mi się uniwersum Szklanego tronu! Tutaj znowu, tak jak w Dworach, na początku książki znalazłam świetną mapkę, z której korzystałam przy każdej możliwej okazji. Bardzo pomogło mi to zrozumieć treść powieści i lepiej poczuć jej klimat. Jeżeli chodzi o bohaterów, mojego serca wcale nie skradła Celaena, a... Chaol! Chaola wyobrażam sobie jako przystojnego młodego mężczyznę o wysokim poczuciu odpowiedzialności. Jest to bohater honorowy, inteligentny  i zadziorny. Niejednokrotnie śmiałam się na głos czytając dialogi pomiędzy Chaolem a Celaeną i ciągle kibicowałam im jako parze. Niestety, autorka nie spełniła moich oczekiwań i ta dwójka parą nie została. Mam cichą nadzieję, że to się zmieni w kolejnych tomach... :)

Przyznam szczerze, że Szklany tron bardzo mi się podobał, jednak nie pieję z zachwytu. Dobrze spędziłam czas przy tej książce, bawiły mnie dialogi, fabuła wciągnęła, a bohaterowie są całkiem nieźle wykreowani. Jednak czegoś mi tu zabrakło... Jakiegoś spoiwa, które sprawiłoby, że zakocham się w tej książce. Jednak wiem, że mnóstwo czytelników zakochało się w tej serii dopiero po przeczytaniu drugiego tomu. Podobno każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego. Mocno w to wierzę, jestem zaintrygowana i na pewno sięgnę po drugi tom tej serii. Pierwszy okazał się dobry, jednak nie rewelacyjny. Czekam, aż Sarah J. Maas powali mnie na kolana! Ostatecznie polecam Szklany tron wszystkim miłośnikom lekkiej fantastyki. :)


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu:

2 komentarze:

  1. Ja swoją przygodę z twórczością Maas zaczęłam właśnie od Szklanego tronu i byłam nim totalnie zachwycona. Nadal bardzo lubię tę serię, ale nic nie przebije Dworów <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją przygodę z Maas zaczęłam właśnie od "Szklanego tronu", już dobrych kilka lat temu, kiedy to seria nie była jeszcze aż tak popularna, i od tamtej pory jestem WIELKĄ fanką tej autorki. Książka spodobała mi się tak bardzo, że od razu po jej przeczytaniu zamówiłam dwa kolejne tomy, a czekanie na nie, choć to tylko kilka dni, było dla mnie istną męczarnią. To jedna z nielicznych książek, które tak bardzo mi się spodobały i właśnie dzięki temu (i kolejnym jej książkom) Maas zasłużyła sobie na tytuł mojej ulubionej autorki. Uwielbiam jej obie serie, kocham jej styl pisania i wykreowanych przez nią bohaterów. Każda kolejna jej powieść jest moim zdaniem lepsza od poprzedniej (no, może tylko ostatni tom Dworów nie pobił tomu drugiego) i aż boję się jak zakończy się ta historia. Bo jak znam Maas, to podczas lektury zafunduje mi nie jeden zawał, zwłaszcza, że ostatni tom ma mieć ok 1000(!!!) stron.
    Cieszę się, że książka Ci się podobała, mam nadzieję, że tak samo (a nawet lepiej) będzie z kolejnymi ;)

    Pozdrawiam cieplutko!
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń