środa, 13 września 2017

"Villette" Charlotte Brontë

Brontë oparła swoje ostatnie dzieło na wątkach autobiograficznych. Pod nazwą Villette kryje się Bruksela, gdzie w latach 40. XIX w. przyszła pisarka przeżywała zakazaną miłość do żonatego mężczyzny, profesora Constantina Hégera. Główna bohaterka powieści, Lucy Snowe, pozbawiona w Anglii widoków na przyszłość, decyduje się wziąć los we własne ręce i wyrusza do Europy. Przypadkiem w nocy trafia na pensję dla dziewcząt mieszczącą się w budynku dawnego klasztoru żeńskiego. Otrzymawszy tu posadę, wiedzie z początku bezbarwne życie nauczycielki angielskiego. Wkrótce jednak spostrzega, że każdy jej ruch w tym miejscu jest przez kogoś obserwowany. Usiłując rozwiązać zagadkę, zostaje uwikłana w wydarzenia z pogranicza świata materialnego i duchowego…


Do tej pory nie przeczytałam ani jednej książki sióstr Brontë. Można więc powiedzieć, że zaczęłam czytać "od końca", gdyż "Villette" jest ostatnim dziełem Charlotte Brontë. Jednak byłam bardzo ciekawa tej książki ze względu na wątki autobiograficzne, które autorka zawarła w swoim dziele. Nie będę ich tutaj przytaczać. Uważam, że życiorys Charlotte Brontë jest na tyle ciekawy, że każdy z zaintrygowaniem będzie w stanie sam dowiedzieć się czegoś nowego. :)

Główną bohaterką jest Lucy Snow, która postanawia podjąć pracę nauczycielki angielskiego na francuskiej pensji dla dziewcząt. Nie była pewna czy sprosta temu zadaniu, ponieważ pracę dostała przypadkiem. Praca nie była łatwym kawałkiem chleba. Lucy musiała uczyć rozpuszczone, niegrzeczne dziewczęta. Czasami sięgała po niekonwencjonalne sposoby wychowawcze, aby wprowadzić choć szczyptę dyscypliny. 

Życie Lucy nie było usłane różami. Nie dość, że ledwie radziła sobie z uczennicami, nie zyskała również sympatii innych nauczycieli. Choć odniosłam wrażenie, że problemem jest właśnie główna bohaterka, która w ludziach doszukuje się tylko wad. Jej charakter z pewnością będzie tym, co zdenerwuje czytelnika. Są takie momenty, w których Lucy świetnie sobie radzi właśnie dzięki swojej zadziorności. Ale częściej jest ona przeszkodą. 

"Villette" to powieść napisana przepięknym językiem! Oczywiście, niektórym taki styl może przeszkadzać, natomiast ja go uwielbiam. Powieść jest pełna zwrotów akcji, posiada niesamowity klimat i intryguje czytelnika. Na pewno będę częściej sięgać po książki sióstr Brontë, a "Villette" mogę z czystym sercem polecić.

Wspomnę jeszcze tylko o tym, jak pięknie wydana jest ta powieść. Nie można oderwać od niej wzroku! Zdecydowanie jedna z najpiękniejszych książek, które nie tylko karmią duszę, ale również cieszą oko dumnie prezentując się na półce. Polecam! 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:

4 komentarze:

  1. Nie wiem w sumie sama ;D
    Jeśli gdzieś ją spotkam to postaram się dać szansę, ale nie jest to jakieś takie wielkie Must Have :)

    Buziaki
    coraciemnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie czytałam niczego od sióstr Bronte, ale jeszcze to nadrobię :D O tej powieści chyba nawet nie słyszałam, a brzmi to dość ciekawie... Choć jest spore prawdopodobieństwo, że główna bohaterka będzie mnie denerwować... xD Tym doszukiwaniem się wad u ludzi. Ale może przeżyję :D
    Także może kiedyś przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Do sióstr Bronte i ich twórczości powracam często. Już postanowiłam, że tej jesieni przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba teraz naprawdę wyjątkowo muszę przyznać ci rację - faktycznie przepiękna jest okładka i ten odcień niebieskiego to po prostu okład z miodu na moje smutne ostatnio serce :D
    Prawdę mówiąc nigdy mnie za to nie ciągnęło do czytania sióstr Bronte, bo chociaż szanuję wszystkie kobiety które na przestrzeni wielu lat patriarchatu choć raz sięgnęły po coś więcej niż możliwość inspirowania jakiegoś twórcy, to akurat literatura tychże dwóch pań mnie jakoś nie kusi. To jedyny taki przypadek, gdy kupiłabym książkę po to, by sobie leżała na półce, bo jest ładna. (Wszyscy grzeszymy...)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń