niedziela, 23 lipca 2017

"Tajemnica Mirtowego Pokoju" Wilkie Collins

Przy śmierci lady Treverton obecna jest tylko jedna osoba - jej zaufana pokojówka, Sara Leeson. Lady Treverton zażyczyła sobie napisać list do męża, w którym wyznaje największy sekret jej życia mający wpływ na całą rodzinę. Pokojówka musi przysięgać swojej umierającej pani, że nie zniszczy tego listu ani nie zabierze go ze sobą w przypadku opuszczenia domu. Sara na swój sposób dotrzymuje obietnicy - ukrywa list w niezamieszkanej części domu, w Pokoju Mirtowym. 

Piętnaście lat później losy pewnego małżeństwa znacznie się pokomplikują w momencie, gdy otworzą oni drzwi do Pokoju Mirtowego... 


Znacznie skróciłam i przerobiłam opis z okładki, ponieważ moim zdaniem jest zbyt długi i zdradza zbyt wiele treści... Posłuchajcie mnie i nie czytajcie tego opisu! :D 

Zdecydowałam się sięgnąć po "Tajemnicę Mirtowego Pokoju" z trzech powodów: tytuł, okładka i autor. Sam tytuł bardzo mnie zaintrygował, bo tajemnica ukryta w jakimś dziwnym pokoju od razu stała się dla mnie pretekstem do sięgnięcia po tę powieść. Dodając do tego okładkę, która przedstawia kobietę w sukni z XIX wieku, przebywającą w jakiejś komnacie... To wszystko wygląda po prostu świetnie. Miałam nadzieję na powieść gotycką, która posiada specyficzny klimat. "Tajemnica Mirtowego Pokoju" nie jest taką powieścią, choć niektóre jej elementy się tu pojawiają. Co do samego autora - Wilkie Collins jest dziewiętnastowiecznym angielskim pisarzem, który chyba całe życie poświęcił literaturze... Napisał 30 powieści, ponad 60 opowiadań, 14 dramatów i ponad 100 esejów. Jest uważany za prekursora powieści detektywistycznej (dlatego też warto sięgnąć po jego twórczość). Jak sami widzicie, mamy do czynienia z wyjątkową osobą.

W "Tajemnicy Mirtowego Pokoju" jedna rzecz może czasami denerwować czytelnika - ową tajemnicę poznamy dopiero około 300 strony! Naprawdę, momentami akcja tak się przedłużała, że miałam ochotę w końcu przekartkować kilka czy kilkanaście stron i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi! Co prawda, nie ma tu żadnego detektywa, żadnej zbrodni, nic z tych rzeczy. A jednak Wilkie Collins kieruje akcją w taki sposób, że czytelnikowi czasami przebiegają nieprzyjemne dreszcze po plecach... Odniosłam wrażenie, że tytułowa tajemnica nie dotyczy tylko tego, co ukrywała lady Treverton, bo dla niektórych bohaterów tajemnicą było owiane wszystko, co ma związek z domem państwa Treverton. Jeżeli mogłabym cokolwiek w tej powieści poprawić, to zdecydowanie chciałabym więcej opisów otoczenia tego domostwa. Wtedy klimat mógłby dorównywać temu, który znam z "Psa Baskerville'ów". Tutaj, niestety, ten klimat ogranicza się do zamkniętej przestrzeni. 

Książka ta zachęciła mnie do dalszego poznawania twórczości Collinsa. A poza tym, przecież nie można oceniać autora po jednej przeczytanej książce! Z tego, co wiem, jednymi z najpopularniejszych są: "Armadale", "Kamień Księżycowy" czy "Kobieta w bieli". Same tytuły brzmią ciekawie. :) 

Podsumowując, moim zdaniem "Tajemnica Mirtowego Pokoju" nie jest arcydziełem, ale z pewnością można miło spędzić przy niej czas. Uwierzcie, że serce przyspiesza kiedy już wiemy, że zbliżamy się do rozwiązania zagadki albo wtedy, kiedy któryś z bohaterów czy bohaterek znajduje się w okropnym miejscu i zaczyna się bać. Warto znać Collinsa - polecam! :)

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:


9 komentarzy:

  1. Ja właśnie mam ogromną ochotę nadrobić twórczość Collinsa. Przyznam, że sporo w tym zasługi tych kuszących okładek (widzę, że masz podobnie ;)). Może jednak zacznę od innej jego pozycji, zobaczy się !

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że autor bawi się ze swoim czytelnikiem, skoro aż tak długo trzyma nas w napięciu. Ciekawa pozycja jak dla mnie i chętnie się z nią w przyszłości zapoznam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja właśnie szukam takich książek, przy których można miło spędzić wakacyjny czas :) Wydaje się być interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że autorka i jej powieści sprostają moim oczekiwaniom, które zawyżyła twórczość Austen czy chociażby sióstr Bronte ;) Mam ją w najbliższych planach i na półce ;)
    http://favouread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa ta lektura! Dla mnie tchnie takim mrokiem i zatęchłym zapachem starego drewnianego domu na skraju lasu :P
    Tym bardziej że ma taki element tajemnicy nieboszczki który jest w tym wszystkim naprawdę mocno pociągający. Trochę tylko żałuję że w recenzji zabrakło choć paru słów na temat bohaterów i ich kreacji - czuję że to powinien być punkt który mógłby mnie jeszcze mocniej zachęcić do przeczytania "Tajemnicy Mirtowego Pokoju", bo choć okładka ładna to akurat w żaden sposób mnie nie popycha do kupna i zawierzenia autorowi.
    Pozdrawiam!
    Ps- kiedy ostatnio sprawdzałaś maila? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tę książkę na półce. Przymierzam się do sięgnięcia po nią od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogę się przemóc. Nie lubię kiedy coś zaczyna się dziać pod koniec książki tj. po 300 stronach. Po twojej recenzji jestem bardziej przekonana do tej książki, jednak nadal mam jakieś opory. Najprawdopodobniej przeczytam tę książkę, ale nie stanie się to szybko. Mam wiele innych tytułów na półce. A zwłaszcza, że wydają się być bardziej interesujące niż ta książka. Jeszcze nigdy nie słyszałam o tym pisarzu, ale kiedy zobaczyłam tą pozycję czułam, że jest on znanym, cenionym i ''starym'' pisarzem. Okładka wprawia w klimaty tamtych czasów. Sam tytuł też. Niedawno przeczytałam książkę ''Córka wiatrów'', która miała bardzo podobnie klimaty: komnaty, suknie, księżnę, bitwy itd. Z racji tego, że ta powieść mi się podobała, chyba skuszę się na ''Mirtowy pokój''

    OdpowiedzUsuń

    OdpowiedzUsuń