czwartek, 29 września 2016

#1

WRITE AND READ

"Wiatr zmian"

- Ty chyba oszalałaś! 

Mama jak zwykle panikowała. I chociaż tym razem miała rację, nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy. Ta kobieta to prawdziwy kłębek nerwów, nie chcę dorzucać jej zmartwień. Poza tym, gdyby dowiedziała się o moich ostatnich czynach, jej matczyne serce mogłoby już tego nie wytrzymać.

- Mamo, już postanowione. Wyjeżdżam do Rzymu i nie zamierzam zmieniać swoich planów - twardo obstawiałam przy swoim.

- Może przynajmniej zdałabyś maturę? Masz dopiero osiemnaście lat, całe życie przed sobą! Jeszcze nie raz będziesz miała okazję, żeby tam pojechać.

- Przepraszam, ale muszę...

Wyszłam z domu delikatnie zamykając za sobą drzwi. Jestem w stanie zrozumieć moją rodzicielkę. Zawsze byłam najlepszą uczennicą, szkoła nigdy nie była dla mnie żadnym problemem. Aż pewnego dnia wściekłam się na mojego wychowawcę... Ale nie o tym teraz mowa. Swój ostatni tydzień w Londynie chcę przeznaczyć na miłe spędzanie czasu z przyjaciółmi, dlatego w pierwszej kolejności wybieram się do pizzeri. W lokalu było niewiele osób. Obściskująca się para, grupka roześmianych przyjaciół i starszy pan w granatowej kurtce. Podeszłam do bogato ozdobionego baru i czekałam aż ktoś mnie obsłuży.

- Annie? Cześć! Co u ciebie? - donośny głos Roba od razu wywołał uśmiech na mojej twarzy.

- Cześć! Powoli szykuję się do wyjazdu. Idę właśnie do Jess, dlatego od razu poproszę cię o dużą pizzę. Wiesz ile dziewczyny potrafią zjeść... 

- Po naszym ostatnim spotkaniu nadal wierzę, że macie cztery żołądki. 

Rob zaczął realizować zamówienie, a ja rozglądałam się po lokalu. Biało-niebieskie ściany, na których wisiały obrazy najlepszych kucharzy w kraju oraz nowe stoliki i krzesła przyciągały kolejnych klientów. Ten bar kiedyś wyglądał zupełnie inaczej. Jeszcze kilka lat temu spotykaliśmy się tutaj praktycznie codziennie, żeby odrobić pracę domową, zjeść pizzę i pograć w bilard. Wnętrze było bardzo klimatyczne. W każdym kącie stała mała palemka, żyrandole były w starym stylu, różowa farba na ścianach odrapana i wymagająca odświeżenia, a obsługa nie spieszyła się z realizacją zamówień. Kiedy stary właściciel zmarł, wszystko się zmieniło. Moje przemyślenia przerwał nagle Rob, który właśnie przyniósł mi pudełko z pizzą.

- Życzę miłego dnia! Mam nadzieję, że zmienisz zdanie i zostaniesz tutaj z nami... Ale to twoja decyzja.

- Już nie zmienię zdania. Może kiedyś wrócę... Na pewno się odezwę. Do zobaczenia! - wyszłam z pizzą nie czekając na odpowiedź. Podobałam się Robowi od zawsze, każdy o tym wiedział. Ale nigdy nie powiedział mi tego wprost. Ja też nigdy nie mówiłam, że on podoba się mnie... Żyliśmy sobie z dnia na dzień udając najlepszych przyjaciół. Nie dziwię się, że chce mnie tu zatrzymać. Nie lubię dawać ludziom złudnej nadziei, że wrócę... Ale nie mogłam pozbawić go wszelkiej wiary. 
Po dziesięciu minutach drogi w końcu doszłam do domu Jess. Była dwa lata starsza ode mnie, studentka medycyny. Mimo wielu różnic nie potrafimy bez siebie wytrzymać kilku dni. Jesteśmy jak siostry.

- Annie! Mam nadzieję, że oprócz pizzy przynosisz mi jakieś dobre wiadomości?

- Niestety, nie... Ale później ci powiem.

Wspięłyśmy się po schodach do jej uroczego, niewielkiego pokoju. Mimo braku telewizora, komputera i innych sprzętów, uwielbiałyśmy to pomieszczenie! Tylko tam najlepiej nam się rozmawiało. Poza tym pokój Jess to prawdziwe miejsce ukrytych skarbów. Trzyma tutaj wszystkie stare rzeczy, pamiątki, zdjęcia, kolorowanki, baśnie... Mam nadzieję, że ten pokój będzie nieśmiertelny! 
Po zjedzeniu całej pizzy i mnóstwa wygłupów, postanowiłam w końcu przejść do sedna sprawy.

- Dobra, muszę ci powiedzieć... - zaczęłam, ale nie zdążyłam powiedzieć niczego konkretnego

- Że za tydzień wyjeżdżasz do Rzymu i koniec, kropka? - dokończyła za mnie Jess.

- Skąd wiesz?! - byłam bardzo zaskoczona.

- Twoja mama dzwoniła do mnie z samego rana błagając, żebym cię przekonała do zostania. Chyba naprawdę jej zależy. A poza tym kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Myślałam, że dowiem się pierwsza... - w jej głosie było słychać żal

- Przepraszam cię... To bardzo delikatna sprawa. 

- To czemu tak naprawdę wyjeżdżasz? Nie skończyłaś jeszcze szkoły, jest dopiero luty, a tobie nagle zachciało się podróżować po świecie. Halo, czy ty masz rozum?! - cierpliwie słuchałam słów przyjaciółki i przez moment żałowałam tego, co zrobiłam... 
Po bardzo trudnej rozmowie rozstałyśmy się we łzach. Wróciłam do domu, bez słowa zamknęłam się w swoim pokoju - niesprzątanym już od dwóch tygodni. Śmierdzące ubrania walały się po podłodze, biurko było zakurzone, kilka brudnych talerzyków stało na szklanym stoliku. Nie miałam siły tego sprzątać. Pokój człowieka odzwierciedla jego duszę, a moja dusza jest w tej chwili brudna. Wyjeżdżam do Rzymu i chcę zacząć od nowa, o ile to w ogóle możliwe. Wszyscy chcą, żebym tu została. Ale nie mogę.
Ponieważ to ja zabiłam pana Harrisa.

2 komentarze:

  1. Ale fajne :-) ten kawałek bardzo mi się podoba :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny kawałek, podoba mi się. Jest ciekawy.
    Jedynie co mogę zasugerować, to zmianę dywiz na półpauzy albo pauzy, bo nie jest to poprawny zapis dialogów. :)
    serdecznie zapraszam http://polecam-goodbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń