sobota, 19 marca 2016

Tego nie polecam...



Kilka lat temu życie dwudziestojednoletniej Kacey Cleary rozpadło się na kawałki. Wraz z młodszą siostrą Livie, z biletami autobusowymi w kieszeni, wyruszają do Miami. Goniąc za marzeniami i uciekając przed koszmarem, dziewczyny trafiają do apartamentowca niedaleko plaży. Rozpoczynają nowe życie. I wszystko przebiegałoby zgodnie z planem, gdyby Kacey nie spotkała Trenta Emersona z mieszkania 1D.



Przykro mi to mówić, ale ta książka okazała się nudna jak flaki z olejem… Po przeczytaniu opisu książki, który jest za bardzo rozbudowany (ten, który widnieje powyżej jest mocno skrócony) oraz kilkunastu pierwszych stron, czytelnik z góry wie, jak potoczą się losy głównej bohaterki. Poza zbyt przewidywalną fabułą, język jest dość prymitywny, a bohaterowie niezbyt skomplikowani.

Najbardziej denerwowało mnie zachowanie głównej bohaterki. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że kobieta, której nie interesują związki i która chce skupić się na pracy i swojej młodszej siostrze, pod wpływem nieznajomego mężczyzny zaczyna tracić grunt pod nogami. Jest to zwyczajna przesada. Co druga myśl Kacey dotyczy Trenta! To za bardzo męczące dla czytelnika.

Patrząc na tę wspaniałą okładkę oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Prawdą jest, że autorka poświęciła dużo opisów na historię wypadku Kacey i związanych z nim problemów zdrowotnych. Zespół stresu pourazowego, na który cierpi Kacey, to ciekawy temat. Ale należy tutaj dodać, że obecnie bardzo wielu autorów sięga po wątek choroby, wypadków samochodowych i nieszczęśliwej miłości. „Dziesięć płytkich oddechów” nie jest oryginalną historią! Podobne problemy były już w „Hopeless” czy chociażby „Gwiazd naszych wina”. A prosty język i słabo wykreowane postacie dodatkowo przyczyniły się do mojej oceny.

Było kilka ciekawych scen oraz nieliczne wątki poboczne, które okazały się ciekawymi historiami. Jednak nie były mocno rozbudowane, dlatego stanowiły tylko niewielki dodatek do głównego tematu.

Podsumowując, nie polecam „Dziesięciu płytkich oddechów”. Czytanie tej książki to tylko zmarnowany czas. A jeżeli już to, moim zdaniem, książka ta jest przeznaczona dla czytelniczek w wieku gimnazjalnym. Starszy czytelnik może poczuć się znudzony i zdenerwowany taką formą narracji. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego ta książka jest tak wysoko oceniana wśród czytelników. Ale możecie przekonać się o tym sami.

6 komentarzy:

  1. Spotykam się z tyloma przeciwstawnymi opiniami co do powieści pani Tucker, że sama nie wiem, czy warto się za nie brać, czy nie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooo, to pierwsza recenzja od dawna, która tak bardzo pokryła się z tym, co sama sądzę o tej książce :D. Też zastanawia mnie tak wysoka średnia ocen na LC, bo przez to spodziewałam się arcydzieła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli przeczytanie tej książki miałoby być marnowaniem czasu, to chyba jeszcze się zastanowię, czy po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. będę ją omijać, w sumie to i tak nie moja tematyka. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej, teraz wiem, że nie muszę na tę książkę polować. ;)
    Pozdrawiam!
    Hon no Mushi

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie nie, ale mi teraz smutno ;( Chociaż ta historia nie każdemu się spodoba, mi przypadła do gustu. I się zakochałam, temat raczej nie codzienny, bohaterka silna, a nie szara myszka jak w innych książkach. Taka przyjemna lektura jak dla mnie.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń