Świat opanowała moda na fit życie - bez SLS, bez parabenów, bez glutenu, cruelty free, eco, bio, naturalne etc. Ślepo wierzymy w każdą przeczytaną w sieci informację. Czy ktoś z Was choć raz próbował sprawdzać cokolwiek w źródłach rzetelnej wiedzy? Czy wszystkie składniki ze słowem "bez" są naprawdę takie złe?
Bez parabenów to książka, o której lada moment będzie bardzo głośno. Autorka bezlitośnie rozprawia się ze wszystkimi kłamstwami, jakimi raczą nas producenci kosmetyków. Okazuje się, że nie wszystkie składniki, które uważamy za zło wcielone, rzeczywiście nam szkodzą. Nie wszystkie składy na opakowaniach są prawdziwe... Jak odróżnić dobry produkt od tego niewartościowego, a przy tym nie wyczyścić naszego portfela?
Temat dobrych składów w kosmetykach powraca jak bumerang. Coraz więcej kobiet zwraca uwagę na to, co kupuje. Niestety, wykorzystują to twórcy witryn internetowych, producenci - ba! Nawet beauty blogerki! Można się w tym wszystkim pogubić, dlatego ja wolałam zasięgnąć opinii kogoś, kto zna się na rzeczy. Autorka powyższej książki jest absolwentką biotechnologii przemysłowej, doktorem nauk neurologicznych na Uniwersytecie w Turynie oraz magistrem komunikacji naukowej. Myślę, że jest to wystarczający autorytet. Pani Beatrice Mautino pisze prosto i od serca - od kobiety dla kobiet. Ta książka jest jak zwykła rozmowa, w której zdradzamy największe sekrety firm kosmetycznych. Autorka pokazuje skąd się biorą mity i jak się ich wystrzegać. Obnaża przed czytelnikami chwyty reklamowe, których przeciętny człowiek na co dzień nie zauważa, a nawet często w nie wierzy. Ta książka po prostu otwiera nam oczy - szczególnie tym, którzy wcześniej nie interesowali się tym tematem.
Przy okazji recenzji tej książki chciałabym zaapelować do Was w kilku sprawach. Są to moje luźne przemyślenia nawiązujące też do tej książki. Moi drodzy: poszerzajcie swoją wiedzę korzystając z książek, a nie tylko z internetu. Upewnijcie się, że czytacie artykuł osoby, która ma odpowiednie wykształcenie, a nie jest przypadkowym człowiekiem, który jedynie próbuje wybić się na pisaniu o modnym temacie. Nie popadajcie w skrajności - zapewne całe swoje życie używałyście produktów zawierających SLS lub SLES czy jego pochodnych, a znajdują się one praktycznie wszędzie - szampony, żele pod prysznic, mydła w płynie... Nadal żyjecie, a Wasza skóra ma się dobrze, więc nie ma sensu próbować unikać tego składnika za wszelką cenę. Nie ufajcie producentom - oni zawsze będą Was zapewniać, że ich produkt jest pełnowartościowy, najlepszy, naturalny i idealny do Twojej skóry. Firmy kosmetyczne, tak jak w każdym innym przemyśle, parają się sprzedażą, a za tym idzie również reklama. We wszystkim szukajcie umiaru! Nie podporządkowujcie swojego życia pod kosmetyki czy jedzenie. Nie dajcie się zwariować!
Chciałabym, żeby powstała podobna książka, ale na temat żywności. Są ludzie, którzy małe zakupy robią przez dwie godziny, bo muszą analizować składy, wyliczyć kalorie, dzienne zapotrzebowanie energetyczne i inne pierdoły, których wyliczenie w rzeczywistości nie gwarantuje nam zdrowia ani długiego życia. Umiar, moi drodzy, umiar...
Bez parabenów zawiera następujące rozdziały:
Część pierwsza. Informacje, wzniecanie paniki i złudna reklama
Legenda o rakotwórczych parabenach
Kto gwarantuje nasze zdrowie?
Myląca reklama. I ta uczciwa
Część druga. Nasze zdrowie
Włosy
Niechciane owłosienie
Cellulit
Zmarszczki
Skóra
W supermarkecie z kosmetykami
I co z tego wynika?
Suplement. Legendy i mity - odczarowanie
Jak widzicie, wszystko jest w dużym skrócie, ale konkretnie, ciekawie i na temat. Polecam tę książkę wszystkim zainteresowanym, a przede wszystkim kobietom!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu:
Temat bardzo mnie interesuje, więc chętnie przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuń